8 marca 2013

Rozdział 2.


  Słońce wlatywało do pokoju, otulając moje ciało swoimi promieniami. Otworzyłam oczy, które napotkały śpiącego mulata. Wyglądał tak niewinnie i słodko, oprócz tego, że strasznie chrapał. Przez chwilę  zastanawiałam się, kim może być ten tajemniczy chłopak, ale zanim cokolwiek wymyśliłam, otworzył swoje brązowe oczy i uśmiechnął  się do mnie.
-Już nie śpisz? –zapytał zdziwiony, poczym spojrzał na ekran swojego iPhone’a.
-Obudziłam  się przed chwilą. –powiedziałam i wstałam nakładając na siebie jakąś bluzę  Zayn’a. –Mogę, prawda? –spytałam dla pewności.
-Jasne, czuj się jak u siebie w domu. –również wstał i poszedł w stronę białych drzwi. Zgaduję, że to była toaleta.
  Zeszłam na dół schodami z ciemnego drewna pokrytymi puchowym, białym dywanem i powędrowałam  w stronę kuchni. Była  duża, ciepła i przytulna. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam ser i zaczęłam robić tosty. Po kilku minutach danie było gotowe.
-Zayn, zrobiłam tosty, chcesz? –krzyknęłam do niego.
-Tak, odłóż dla mnie jednego! –odpowiedział tym samym.
  Usiadłam przy stoliku i delektowałam się. Dawno nie  jadłam takiego dobrego śniadania. Wróć… Dawno nie jadłam jakiegokolwiek śniadania. To dlatego byłam wychudzona i blada. Ważyłam zaledwie 43 kg, więc miałam niedowagę, ale nie przejmowałam się tym. Nie bałam się śmierci. Mogę umrzeć i ludzkość na tym nie ucierpi.
  Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Przestraszyłam się, że to rodzice Zayn’a, więc wyszłam tylnym wyjściem kuchni, przy okazji wpadając na kogoś i wyrzucając na niego moje śniadanie.
-Ulala. –powiedział  zachrypniętym głosem chłopak o lokowatych włosach, zielonych oczach i ładnej buzi, a ja momentalnie się zaczerwieniłam i zasłoniłam się firanką.
-Kim ty jesteś?! –zapytałam z przerażeniem.
-To raczej ja powinienem zadać ci to pytanie, nieprawdaż? –spojrzał na mnie z zaciekawieniem, jakbym była jakimś przedmiotem w muzeum.
-Nazywam się Holly. –przedstawiłam się.
-Holly? Nigdy nie znałem dziewczyny o takim imieniu. –zauważył chłopak.
-I nie poznasz. –powiedziałam i wyszłam z salonu, ale ten głupek mnie zatrzymał.
-Dlaczego jesteś taka wredna? –zapytał.
-Nie jestem wredna, ale nie mam ochoty, żeby jakiś obcy chłopak patrzył na mnie, gdy jestem w samej bluzie i majtkach. Dziwne, nie? –zdjęłam jego rękę z mojego ramienia i poszłam na górę.  Jedyne, co usłyszałam, to to, że ten chłopak westchnął.  Wchodząc do pokoju zauważyłam, że Zayn od dłuższego czasu siedzi w toalecie. Zdziwiło mnie to, więc chciałam sprawdzić, co  on tam robi. Przyłożyłam ucho do drzwi i usłyszałam anielski śpiew. Czystość w jego głosie wypełniała  moje ciało tak świetnym uczuciem, że tego nie da się opisać. Wtargnęłam do toalety i zawołałam z entuzjazmem:
-A więc jesteś piosenkarzem! Mam cię! –powiedziałam dumnie.
-Co ty tu robisz? –zapytał zdziwiony i zarazem przestraszony.
-Słuchałam, jak śpiewałeś. Jesteś naprawdę niezły! Śpiewasz z kimś czy sam? –byłam tak zaciekawiona, że sama nie mogłam tego ogarnąć.
-S…. sam. –powiedział.
-Nie okłamuj jej, Malik. –do toalety wtargnął tamten chłopak o zielonych oczach, pewnie podsłuchał naszą rozmowę.
-A ten po co przyszedł? –zapytał z jeszcze większym niedowierzaniem mulat.
-Cóż za miłe powitanie, Zayn… -parsknął ‘loczek’, a ja zachichotałam.
-O co w tym wszystkim chodzi? Ktoś mi to wytłumaczy? –zapytałam z nadzieją na jakąś konkretną odpowiedź.
-Eh, nie chciałem ci tego mówić, ale… jestem w zespole, śpiewam, niedługo jadę na trasę koncertową. Tyle na ten temat. –powiedział i szybkim krokiem wyszedł z toalety, jakby był zdenerwowany.
-On jest wrażliwy na tym punkcie? –spytałam z  niedowierzaniem.
-Nie jest, zazwyczaj chętnie mówi o swojej karierze i jaki to on jest boski, ale teraz… -urwał kolega Zayn’a.
  Nie chciałam dłużej ciągnąć tej bezsensownej rozmowy, więc również wyszłam z toalety i powędrowałam na dół. Usiadłam przed telewizorem i zatopiłam się w jakimś hiszpańskim serialu. Zayn serio mnie zdziwił swoim zachowaniem i z tego co wiem, to wynika, że tak naprawdę nic o nim nie wiem. Fajnie.

*
Kompletnie mi się nie podoba, totalne dno, zamierzam się poprawić, bo to co teraz napisałam jest na poziomie podłogi. Przepraszam. :( I kolejny krótki rozdział, ale może to tylko tutaj tak wygląda, bo w wordzie był na 2 strony, także... 
Czytasz - skomentuj :)
@DameLukey

3 marca 2013

Rozdział 1.


-Nienawidzę cię! –krzyknęłam i pobiegłam na górę do pokoju. Kolejna  kłótnia, kolejna dawka bólu. Wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Z dołu dało się usłyszeć kilka przekleństw wyrzucanych na moją osobę. Zignorowałam to. Gdy się spakowałam, uchyliłam okno i wyślizgnęłam się. Zeskakując usłyszałam dźwięk otwierających się  drzwi. Wie, że uciekłam. Szybszym krokiem zaczęłam iść, potem stopniowo zaczynałam biec. Ostatni raz odwróciłam się, żeby zobaczyć mojego ojca. Uśmiechnięta, czerwona twarz i serdeczny palec wysunięty w moją stronę. Cały on.

  Wędrowałam teraz przez szare ulice Londynu. Pogoda nie była zadowalająca, w każdej chwili mógł zacząć padać deszcz, a z tego wszystkiego zapomniałam wziąć  kurtki. W pewnej chwili jeden obiekt przykuł moją uwagę. Rodzina chodząca po parku. Czuć było od nich szczęście, na twarzach wszystkich członków malował się uśmiech. Radość. Długo nie zaznałam tego uczucia i nie wiem, czy jeszcze zaznam.

  Poczułam na nosie krople deszczu. Gdy zrozumiałam, że zaraz zacznie padać weszłam pod daszek jakiegoś sklepu, żeby przeczekać mżawkę. Robiło się coraz chłodniej, a ja byłam ubrana w bluzkę na  krótki rękawek, jeansy i jakieś stare buty. Przechodnie patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem, ale ja ich ignorowałam. W pewnym momencie poczułam czyjąś  dłoń na moim ramieniu. Do głowy przychodziły mi różne, najstraszniejsze myśli: ojciec?

  Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka z ciemną karnacją, brązowymi oczami i wyraźnymi rysami twarzy. Wyszczerzył do mnie swoje białe zęby.   
-Nie zimno ci? Masz, załóż moją kurtkę. -powiedziawszy to zdjął ją i opatulił mnie.
-Dzięki, to miłe z twojej strony, chyba.. -poczułam się nieswojo.
-Jestem Zayn. -przedstawił się.
-Holly. -powiedziałam.
-Holly? Bardzo ładne imię. Tak więc czemu nie jesteś w domu? -zapytał.
-Ja nie mam domu... -odpowiedziałam i poczułam łzę na policzku. Zauważył ją.
-Nie płacz, nie ma sensu. Chodź, przenocujesz dzisiaj u mnie, a najwyżej jutro ci coś znajdziemy. Dobrze? -zaproponował i znowu się uśmiechnął.
-Mhm. -pokiwałam głową z lekką niechęcią i poszłam w stronę jego samochodu.

  Zatrzymaliśmy się przy ogromnym budynku z wielkim ogródkiem, basenem, różnego rodzaju grami, barkiem i tego typu rzeczami. Wyglądałam pewnie dziwnie z rozdziawioną buzią, ale inaczej nie mogłam zareagować.  
-To.. to jest twój dom? Ty jesteś jakimś księciem czy coś? -zapytałam i ugryzłam się w język. Głupie pytanie.
-No jasne, ser Zayn Lancelot, miło cię poznać. -zadrwił ze mnie i poruszył śmiesznie brwiami.
-Bardzo śmieszne... -powiedziałam i wyszłam z jego dużego range rovera. 

  Przeszłam przez wielką złotą bramę  i momentalnie znalazłam  się  na jego posiadłości. Szeroka uliczka prowadziła prosto do jego ‘pałacu’. Zanim znalazłam  się w środku, z zaciekawieniem oglądałam wszystkie rzeczy na zewnątrz, ale to co było wewnątrz…. Wielkie trzy kanapy, telewizor plazmowy, mnóstwo obrazów, drogie dywany.. To wszystko wyglądało jak z pięknego snu. Zawsze marzyłam o takim domu, ale nigdy nie sądziłam, że się w takim znajdę.   
-Ty serio musisz być jakimś księciem... -powiedziałam i cicho zachichotałam.
-Jestem zwykłym chłopakiem. -uśmiechnął się niepewnie, jakbym miała mu nie uwierzyć. Po części to była prawda, bo trochę mu nie wierzyłam. Ten Zayn  na pewno nie jest zwykłym chłopakiem, jest kimś więcej, bo wszystko na to wskazuje.               

***
*PRZECZYTAJCIE.
Wiem, króciutki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe.
Mam prośbę, jeśli czytasz, zostaw komentarz, chce wiedzieć,
ile was jest tutaj na razie. Jeśli chcesz być informowany
o dalszych rozdziałach, napisz swój nick z twittera w komentarzu. Pytania? @DameLukey. Również zachęcam do dodania się do obserwatorów. :)                                                     

                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

2 marca 2013

Prolog.

  Rok temu, Oxford Street. Wypadek. Kierowca ciężarówki wjechał w mercedesa. Mój ból, którego nie da się opisać. Od śmierci mamy męczę się z codziennymi kłótniami, płaczem, biciem. Przyczyną moich problemów jest mój własny ojciec. Przez niego wyglądam jak potwór. Blada cera, podkrążone oczy, siniaki na całym ciele. Nie jestem tą samą dziewczyną, co kiedyś. Nie jestem tą samą Holly. Każdego dnia myślę o tym, jakby to było, gdyby ten cholerny kierowca nie wjechał w samochód mojej mamy. Dlaczego akurat ja muszę tak cierpieć? Zawsze byłam pomocna, miła, szczera, nigdy nikomu nie chciałam uprzykrzyć życia, a teraz co? Teraz tak naprawdę  nie mam nic. Ludzie mnie odtrącają, bo myślą, że jestem 'nienormalna'. Jestem taka sama jak oni z jednym wyjątkiem. Oni są szczęśliwi, ja nie.

*
Nie umiem pisać prologów, strasznie dziwnie ten wyszedł. Mam nadzieję, że was w jakiś sposób zaciekawię. Mam prośbę - jeżeli przeczytałeś, skomentuj, to naprawdę ważne, daje mi to motywacje do dalszego pisania. :)

Jeśli spodobał ci sie prolog i chcesz być powiadamiany o dalszej mojej twórczości - napisz w komentarzu swój nick z twittera albo napisz do mnie na twitterze @DameLukey.